autor:
Kalontas | napisano 8 września 2008 o 23:13
czytano 20109 razy | średnia ocen: 5.24
Aëtius Flavius
Flawiusz Aecjusz był jednym z ostatnich wielkich wodzów rzymskich, zwany także "ostatnim Rzymianinem". Urodził się około 390 roku n.e. w Dorostotum w Mezji. Kariera wojskowa była w jego rodzie już niemal dziedziczna, gdyż jego ojciec był m.in. dowódcą jazdy. Aecjusz już jako nastolatek dostał się na dwór cesarski, gdzie zaczął zdobywać pierwsze kontakty polityczne, jednak wtedy Rzym był zmuszony wydać część swoich młodzieńców do gockiej niewoli. W roku 405 Aecjusza wydano w niewolę Alarykowi Wizygocie.
Służył u Alaryka do roku 408, kiedy to został z kolei wydany do Hunów, gdzie Aecjusz poznał tak ważne osobistości historyczne jak sam Attyla, jego brat Bleda i ich stryj Ruas. Jak sam Aecjusz potem mawiał, był to najważniejszy okres w jego życiu, gdyż nie tylko przypadało nań jego dorastanie, ale także poznał wiele ważnych osobistości politycznych i nauczył się "dzikiego życia" - nauczył się polować, jeździć konno, a także poznał sposoby walki barbarzyńców, głównych wrogów jego narodu, Rzymu. Wkrótce potem, około 420 roku, wrócił do Cesarstwa i zaczął wdrażać w życie tak cenną wiedzę, zdobytą w dzikich krajach.
Aecjusz miał w tym etapie swojego życie różne problemy polityczne, włącznie ze wspieraniem w walce o tron cesarski jednego z uzurpatorów. Aby pomóc Janowi, ściągnął dzięki swojej przyjaźni z Attylą do Italii wojska Hunów, jednak przybyły one za późno. Tylko dzięki temu, że nowy cesarz - Walentynian III - uznał, że Aecjusz jest zbyt cenny, ocalono go, a za drobne przekupstwo powierzono mu kolejne cenne stanowiska. W tym właśnie okresie wsławił się w walkach z barbarzyńcami, których pokonywał dużo łatwiej niż wszelcy inni wodzowie, głównie ze względu na dogłębną znajomość ich taktyk. Pokonał nawet dwukrotnie bitnych Franków i osobiście rozgromił przodka legendarnego Chlodwiga. W roku 429 mianowano go głównym dowódcą armii Zachodu.
Fortuna jednak lubi szybko się odwracać. Już w roku 432 przegrał starcie z rzymskim dowódcą z Afryki, przez co musiał uciekać do Hunów. Jego wygnanie jednak również nie trwało długo - Bonifacjusz - ów dowódca - szybko wyzionął ducha, a Aecjusz mógł bezpiecznie powrócić, kiedy to odzyskał swój tytuł naczelnego wodza. Toczył kolejne pojedynki z barbarzyńcami w Galii, często sprzymierzając się z różnymi plemionami, by pokonać inne. Kilkukrotnie pokonał Wizygotów, jednak wkrótce strony musiały się zmienić.
W latach 50-tych do Galii i stacjonującego tam Aecjusza doszły wieści o tym, co Attyla zaczął robić z Rzymem - palił i niszczył wioski, desperacko poszukując nowych surowców. Dzięki przyjacielskim kontaktom, Aecjusz próbował przekonać Attylę do odwrotu, ale wódz Hunów odmówił. Jeśli chcesz mnie pokonać, musisz mnie pokonać mieczem, nie słowem - odpisał Attyla. Niech więc będzie - podobno skomentował Aecjusz. Tym razem to Wizygoci stanęli pod bronią na wezwanie Aecjusza, a on sam musiał pokonać swojego przyjaciela.
Do ostatecznego starcia Legionów Zachodu i największej potęgi w dziejach barbarzyńców, Attyli Huna, Bicza Bożego, miało dojść na ziemiach, które dziś zajmuje miasto Chalons, a wówczas ziemie nazywane Katalaunijskimi Polami. Trzy ogromne armie - rzymska, wizygocka i huńska - starły się w jednym z największych i najkrwawszych starć starożytności. Mimo wielkich strat, Aecjusz zdołał pokonać Hunów i przepędzić ich z Galii raz na zawsze. Odniósł zwycięstwo, ale pozwolił im uciec, powołując się na starą przyjaźń z Attylą. Po bitwie, dokonywał inspekcji pobojowiska i całą tą krwawą rzeźnię - prawdopodobnie setki tysięcy ciał - skomentował jednym, słynnym do dziś zdaniem - cadavera vera inumera - doprawdy niepoliczalne ciała. Był to fakt - poległych i rannych w tej bitwie było tak wielu, że do dziś nie udało się ich zliczyć, ale szacunki mówią o przynajmniej 200 000 ciał.
Ostatnie lata życia rozgoryczony Aecjusz spędził w pozornej chwale - zdobytej na porażce przyjaciela - na dworskich intrygach. Postanowił uwieńczyć swą polityczną karierę koroną cesarską i wydać nawet syna za cesarską córkę, ale Walentynian przejrzał jego intrygi i rozkazał go zabić, 21 września 454 roku. Żołnierze Aecjusza nie pozostali cesarzowi dłużni - w zemście za swojego niezapomnianego wodza, zabili cesarza w marcu następnego roku.
Imię Aecjusza rzadko jest wspominane poza kręgiem specjalistów, jednak warto wspomnieć tego ostatniego z wielkich wodzów rzymskich. Nauczył się w pełni korzystać zarówno z bogactwa kulturalnego zachodu, jak i tego, co niosły ludy zwane podówczas barbarzyńcami. Nawet na polu bitwy umiał zachować honor i pozwolić przyjacielowi na odwrót, do końca życia będąc niezadowolonym, że musiał zetrzeć się w walce właśnie z nim.