Zamknięcie serwisu
Z powodu bardzo małej aktywności utrzymującej się od dłuższego czasu serwis Archeos.pl zostanie zamknięty. Z końcem marca wyłączone zostanie forum, a z końcem maja - to jest: 31 maja 2023 roku - wyłączony zostanie cały serwis. Dziękujemy wszystkim, którzy tworzyli razem z nami ten serwis od 2008 roku. Więcej informacji można znaleźć tutaj
autor: Maciejus | napisano 6 lutego 2009 o 19:10
czytano 22333 razy | średnia ocen: 5.44

Gajusz Mariusz

Dzieciństwo oraz początek kariery

      Gajusz Mariusz urodził się, w zależności od źródła w roku 156, 157, 158 p.n.e. w miejscowości Cereate niedaleko Arpinum w rodzinie lokalnego arystokraty. W młodości odebrał wykształcenie, które tak jak mówiono, pozwalało mu stać się dobrym żołnierzem niż sprawnym politykiem.
Nie nauczył się greki, co było podstawą nauczania w rzymskich elitach. W przyszłości tego nie krył, mówiąc, iż nie przystoi mu przyjmować nauk od swoich niewolników.

      Karierę wojskową rozpoczął jako zwykły żołnierz jazdy w walkach z Celtyberami, na terenie dzisiejszej Hiszpanii. Swoją siłą determinacją i zdyscyplinowaniem zwrócił na siebie uwagę nowego dowódcy, Scypiona, który przybył, aby zrobić porządek w armii i pokonać Celtyberów. W roku 119 uzyskał tytuł trybuna ludowego. W tym czasie udało mu się przeprowadzić kilka ustaw. Dał się poznać w polityce jako człowiek odważny i bezstronny, gdyż dzięki wprowadzonym ustawom naraził się nawet swojemu patronowi. Dopiero w roku 115 udało mu się zostać pretorem a jako propretor został namiestnikiem Hiszpanii Dalszej. Ponoć namiestnikiem był dobrym, odniósł też kilka mniej znaczących zwycięstw. W między czasie związał się z rodem Juliuszy poślubiając Julię późniejszą ciotkę Cezara.

Jugurta

      W 109 Mariusz wylądował w Afryce jako jeden z legatów Kwintusa Cecyliusza Metellusa, wysłanego tam, aby zakończył wojnę z Jugurtą, Numidyjskim królem. Jugurta wsławił się tym, że dla swojej sprawy był w stanie przekupywać elity rzymskie (co było dla nich bardzo kompromitujące). Miał powiedzieć kiedyś, iż Rzym to „miasto wystawione na sprzedaż i najprawdopodobniej przepadnie, jeśli tylko znajdzie się kupiec.  W tym okresie stopniowo zyskiwał sobie uznanie zwykłych żołnierzy jednocześnie narażając się na konflikty z dowódcami wywodzącymi się z rodów patrycjuszy. Konflikt pogłębił się gdy Mariusz oświadczył, że zamierza startować na urząd konsula na rok 107. Zraził do siebie też swojego dowódcę Metellusa, miedzy innymi takim zachowaniem. Plutarch przytacza zajście związane z Turpiliuszem bliskim znajomym Metellusa. Stał on na czele załogi w mieście Waga. Kiedy ludność miasta zdradziła i otworzyła bramy przed wojskami Jugurty, załoga rzymska została wybita a Turpiliusza puszczono wolno. Mariusz oskarżył go o zdradę stanu i doprowadził do jego egzekucji.

        Otwarta niechęć doprowadziła do tego, iż Metellus, przez pewien czas, nie chciał puścić Mariusza do Rzymu, aby ten mógł wziąć udział w wyborach na urząd konsula. Kiedy jednak już dotarł do Rzymu rozpoczął swoją kampanię wyborczą. W mowach często wytykał patrycjuszom korupcje i brak skuteczności w działaniu, głosił, iż jako konsul doprowadzi do szybkiego zakończenia wojny z Jugurtą.Udało się, został konsulem na rok 107. Pierwsze co zrobił to ogłosił pobór aby uzupełnić oddziały stacjonujące w Afryce. Poboru jednak nie przeprowadzono tak jak zawsze gdy wybierano kandydatów w oparciu o klasę majątkowa. Tym razem oparto się na ochotnikach wywodzących się z proletariatu, którzy często nie mieli nic.

     Gajusza Mariusza uważa się za osobę, która zapoczątkowała reformę wojskową w republice, gdyż jako pierwszy na taka skale zaczął rekrutować ochotników z biedoty.Wojsko rzymskie zaczęło się diametralnie zmieniać. Status majątkowy przestał się liczyć, coraz mniej było w wojsku rolników, a coraz więcej ochotników, dla których wstąpienie do wojska było możliwością wzbogacenia się i zrobienia kariery(czasami). Można powiedzieć, iż był to początek zawodowej armii. Podział na hastati, principes i triarii powoli zanikał na rzecz jednolicie uzbrojonych legionistów. Najważniejszą jednostką taktyczną nie był już manipuł, a kohorta składająca się z trzech manipułów i liczyła 480 ludzi (przynajmniej na papierze) 10 kohort stanowiło jeden legion. Każdy legion otrzymywał srebrnego orła. Wyposażenie żołnierza nie należało już do jego obowiązków, teraz odpowiadało za to państwo. Zmiany te jednak doprowadziły też do tego, iż bardziej bogaci obywatele mogli formować legiony, które były by posłuszne im a nie Republice i tym samym można by je było wykorzystać w walce o władze.

     Jako dowódca Mariusz starał się, aby żołnierze byli zawsze gotowi do walki. Usuwał z obozów nadmiar niewolników i zwierząt jucznych, aby armia stała się bardziej mobilna. Od tej pory to legioniści sami na plecach musieli nieść swój dobytek( ponoć, dlatego nazywano ich mułami Mariusza). Mariusz chcąc pokazać, że nie wymaga od żołnierzy więcej niż od siebie sam mieszkał w podobnych warunkach i jadł to, co oni.
   
      Wojny z Jugurtą nie udało się zakończyć tak szybko jak obiecywał. Walki trwały jeszcze 3 lata. Ostatecznie Jugurta został zdradzony przez swojego teścia Bokchusa który wydał go Sulli jednemu z podwładnych Mariusza (Obaj, w późniejszym czasie, stali się zagorzałymi wrogami). 

Cymbrowie i Teutoni

      Po rozprawieniu się z Jugurtą, wybrano Mariusza konsulem na rok 104 w chwili, kiedy nie był obecny w Rzymie. Do tej wyjątkowej sytuacji doszło gdyż wędrujące ludy Cymbrów i Teutonów (w ich skład wchodziły jeszcze mniejsze plemiona Ambronów i Tygurynów) rozbiły największa armie rzymska, jaka do tej pory istniała pod Arausio(105r). Lud rzymski doszedł do wniosku, że tam gdzie zawiedli patrycjuszowscy dowódcy, pomóc może jedynie Mariusz.  Kiedy wrócił do Rzymu i odbył triumf, objął dowództwo nad sformowaną wcześniej, w Italii armią i wyruszył na spotkanie z wrogiem.
Szkolił żołnierzy według tych samych zasad, co w Afryce. Mariusz czekał aż przeciwnik się pojawi, jednak barbarzyńcy po bitwie pod Arausio ruszyli w stronę Półwyspu Iberyjskiego. Upłynęły dwa lata a wróg się nie pokazywał. Oczywiście prze te dwa lata Mariusz był wybierany na konsula a otrzymany czas przeznaczył na szkolenie żołnierzy.

       W roku 101 barbarzyńcy zdecydowali się ruszyć na Italię. Szli od zachodu w stronę Półwyspu Apenińskiego. Mariusz chciał spotkać się z nimi jeszcze zanim przekroczą Alpy i rozbił obóz nad rzeką Rodan niedaleko Marsylii. Zgromadził tam ogromnie zapasy, aby w razie czego mogli się długo utrzymywać i aby wróg głodem nie zmusił ich do kapitulacji.  W tym czasie barbarzyńcy zdecydowali się rozdzielić na dwie grupy, Cymbrowie mieli obejść Alpy i wejść do Italii od wschodu a Teutoni od zachodu. Ci ostatni natrafili na obóz Mariusza. Koniecznie chcieli zmusić Rzymian, aby stoczyli z nimi bitwę na otwartym polu jednak Mariusz kategorycznie zabronił atakować nieprzyjaciela. Kazał czekać w obozie. Chciał, aby żołnierze mogli oswoić się z widokiem i krzykiem barbarzyńców, przez co ci ostatni stawali się mniej przerażający. Widząc, że Rzymianie nie zamierzają wychodzić z obozu barbarzyńcy próbowali go zdobyć, jednak po nieudanej próbie ruszyli dalej. Mariusz kazał wojsku ruszyć za nimi.
Po paru dniach wraz z wojskiem dotarł pod Aquae Sextiae gdzie zdecydował, iż to będzie dobre miejsce na bitwę. Kazał rozbić obóz na wzniesieniu w miejscu dobrym, ale bez źródła wody. Jedynym takim w okolicy była rzeka, która płynęła w dolinie i oddzielała ich od barbarzyńców, a z której barbarzyńcy też korzystali, a dokładniej byli to Ambronowie, którzy rozbili obóz nieopodal po drugiej stronie rzeki. Mariusz rozkazał swoim ludziom przynieść wodę.

        Niektórzy uważają, iż to co się stało następnie było dokładnie zaplanowane przez Mariusza, inni mniej przychylni Mariuszowi, uważają iż całe zdarzenie było kwestia przypadku.  Widząc, ze Rzymianie schodzą w dół stoku po wodę postanowili zaatakować. Przeprawili się na drugi brzeg rzeki. Mała potyczka przerodziła się z czasem w wielka bitwę. Barbarzyńcy zostali odparci przez rzymskie wojsko. W ich szeregi wkradła się panika i zaczęli uciekać w stronę swojego obozu. Część się utopiła w rzece, cześć padła ofiarą wściekłych kobiet, które zaczęły zabijać wracających do obozu mężczyzn. Rzymianie dotarli do obozu zrobili porządek i wrócili do siebie. Pierwsze starcie wygrane.

       Mariusz obawiał się ataku Teutonów w nocy, gdyż obóz nie był skończony, ale ten nie nastąpił. Następny dzień też minął w spokoju. Gdy nastała noc Mariusz polecił Markowi Marcelusowi, aby ten wraz z 3000 ludzi okrył się nieopodal na wzniesieniu tak, aby razie ataku nieprzyjaciela mógł ich zaatakować od tyłu. Nad ranem rozkazał wojsku wyjść z obozu i ustawić się na stoku. Sam stanął na przedzie razem z żołnierzami, aby dodać im otuchy i pokazać, iż będzie razem z nimi dzielił niebezpieczeństwo. Barbarzyńcy widząc czekających na bitwę Rzymian ruszyli do ataku. Nie dość, że musieli przejść rzekę to jeszcze atakowali pod górę. Sytuacji nie polepszyły spadające na nich pila rzucane przez Rzymian. Kiedy Rzymianom skończyła się „amunicja” ruszyli na przeciwnika w dół stoku, który pod ich naporem zaczął się cofać. Barbarzyńcy starali się opanować sytuację lecz w tym momencie zaatakował ich Marcelus. Wśród barbarzyńców zapanował chaos a Rzymianom pozostało to, co lubili najbardziej, czyli wybijanie uciekających w panice przeciwników, co nie oznacza, że nie wzięli sobie jeńców. Według źródeł mówi się o 100.000 lub 290.000J zabitych i wziętych do niewoli.
Według Plutarcha trupów było tak dużo, że mieszkańcy z pobliskiej Marsylii używali kości do ogradzania winnic, a ziemia od trupów stała się tak żyzna, że wydawała nieprzeciętne plony.
   
      W czasie świętowania zwycięstwa dostał Mariusz wiadomość, że został wybrany konsulem na następny rok(101). Jakiś czas potem doszły go niepokojące wieści. Cymbrowie przeszli przez Alpy od wschodu. A wojsko Katulusa, pozostawione tam, aby pilnowało Italii przed Cymbrami padło w panikę i wycofało się w głąb półwyspu. Mariusz powrócił do Rzymu nie chciał jednak odbyć triumfu za swoje zwycięstwo. Chciał to zrobić dopiero, gdy pokona Cymbrów. Wyruszył im na spotkanie w okolice rzeki Pad i połączył się z wojskami Katulusa.

       Ponoć specjalnie do zbliżającej się bitwy nakazał modernizacje oszczepów. Jak pisze Plutarch: „Dotychczas bowiem drzewce oszczepów, wsadzane do żelaznego grotu, były przymocowywane dwoma żelaznymi gwoździami. Wtedy zaś Mariusz jeden z tych gwoździ zostawił tak, jak był, natomiast drugi gwóźdź kazał z oszczepów powyjmować i w miejsce jego wbić drewniany łamliwy kołek. A zrobił to w tym celu, by oszczep, wbiwszy się w tarczę nieprzyjaciela, nie tkwił w niej prosto i sztywnie, lecz żeby gwóźdź drewniany się złamał i spowodował w nasadzie żelaza zgięcie. Skutek był taki, ze oszczep nie dał się z tarczy wytrząść z powodu tego skrzywienia w grocie i trzeba go było ze sobą wlec.”
   
       Do decydującej bitwy doszło pod Vercellae w miejscu równinnym, wybranym przez obie strony. Armie stanęły naprzeciw siebie. Dzień był upalny. Cymbrowie źle to znosili. Niektórzy mdleli, a do tego słońce świeciło im prosto w oczy i zbyt dobrze nie widzieli ruchów wojsk rzymskich. W pewnym momencie armie ruszyły do ataku. Nim starły się pierwsze szeregi Rzymianie obrzucili nieprzyjaciela oszczepami. Utrzymując formacje Rzymianie lepiej sobie radzili w walce. Pierwsze szeregi barbarzyńców zaczęły panikować i chcąc się wycofać na tyły natrafiali na dalsze szeregi swoich wojsk, które nie wiedząc, co się dzieje naprzodzie parły do ataku. Po pewnym czasie zapanował chaos. Barbarzyńcy widząc, co się dzieje zaczęli uciekać, niektórzy popełniali samobójstwo nie chcąc trafić do niewoli. W obozie kobiety zabijały swoje dzieci a potem same popełniały samobójstwo.  Bitwa była wygrana a groźba zagłady Rzymu odparta.

Dalsze życie

       Po tym wszystkim Mariusz wrócił do Rzymu i odbył dwa triumfy. Nazwano go trzecim założycielem Rzymu po Romulusie i Kamillusie. Wdał się w walkę o władze, związał się z popularami Saturninem i Glaucją. Z ich pomocą udało mu się usunąć z Rzymu Metellusa. Został wybrany konsulem na rok 100, ponoć dzięki przekupstwom. Tego roku naraził się strasznie ludowi, gdy pewnego razu wysłał przeciwko popularom, będącym na Forum, wojsko. Wielu ich wtedy zginęło. Potem na jakiś czas wyjechał z miasta do Azji Mniejszej. W 91 roku wybuchła wojna ze sprzymierzeńcami(kilka italskich plemion wypowiedziało posłuszeństwo Rzymowi). W wojnie tej wykazał się Sulla przez wiele lat podwładny Mariusza.
Mariusz też dowodził w czasie tej wojny, odniósł kilka zwycięstw, jednak z czasem zrezygnował z dowództwa podając za przyczynę zły stan zdrowia.

       Nastał rok 88 Sulla został wybrany konsulem, wojna ze sprzymierzeńcami się skończyła, ale szykowała się nowa wojna z królem Pontu Mitrydatesem. Mariusz tak jak i Sulla chciał objąć dowództwo nad wyprawą. Aby pokazać, że jeszcze nie jest taki stary chodził na Pole Marsowe i tam razem z innymi ćwiczył gimnastykę. Senat początkowo wyznaczył Sullę jako dowodzącego wyprawą, po czym ten zaczął zbierać armię na wyprawę. W wyniku jednak walk politycznych władzę nad wyprawą przekazano Mariuszowi a Sulla musiał się ratować ucieczka z Rzymu. Mariusz wysłał swoich trybunów, aby przejęli dowództwo nad wojskiem Sulli, jednak to on pierwszy dotarł do wojska. Żołnierze okazali mu posłuszeństwo, trybunów zabił i ruszył z armią na Rzym. Gdy Mariusz się o tym dowiedział kazał pozabijać przyjaciół Sulli, którzy przebywali w tym czasie w mieście.

       Nie mając wojska, które mógłby przeciwstawić Sulli uciekł z miasta. Po wielu perypetiach dotarł do Afryki. Sulla dotarł do Rzymu i chcąc wyruszyć na wyprawę z Mitrydatesem pozostawił w mieście dwóch konsulów na rok 87, którzy mieli pilnować wszystkiego pod jego nieobecność. Byli to Oktawiusz i Cynna. Jednak, gdy Sulla wyruszył na wojnę między konsulami wybuchł spór, w ostateczności Oktawiusz nie dopuścił do przejęcia władzy przez Cynnę i usunął go z miasta. Na prowincji Cynnie udało się zebrać liczną armię.  Mariusz dowiedziawszy się o tym wszystkim postanowił wrócić do Italii. Na miejscu udało mu się zebrać wojsko i połączyć siły z Cynną. Razem zaczęli oblegać Rzym, zajmując tereny w około miasta i odcinając je od zaopatrzenia.

       Nastroje w mieście się pogarszały niewolnicy jak i ludzie wolni zaczęli opuszczać miasto. W końcu Oktawiusz został zabity a Cynna i Mariusz weszli do miasta. Zaczęła się żeś. Ginęli przyjaciele i stronnicy Sulli a także wszyscy ci, którzy w jakiś sposób, w przeszłości, podpadli Mariuszowi lub Cynnie. Plutarch pisze, iż Mariusz ruszał na miasto wraz ze swoją strażą, gdy ludzie go pozdrawiali, ten albo oddawał pozdrowienie i było wszystko dobrze, albo go nie oddawał, co stanowiło znak dla strażników, iż maja daną osobę zamordować. Mariusz i Cynna obwołali się konsulami na rok 86. Mariusz nie mogąc spać i często się upijając zmarł niedługo po objęciu urzędu konsula.

   Gajusz Mariusz był wyjątkową postacią w historii Rzymu. Udała mu się rzecz niebywała, siedmiokrotnie obejmował urząd konsula. Zreformował armie i uratował Rzym przed całkowitym unicestwieniem. Na starość jednak coś się w nim zmieniło, doprowadził do wybuchu pierwszej wojny domowej a dla wielu sobie współczesnych stał się opętanym rządzą krwi starcem.
komentarze (0) | napisz komentarz
nie musisz się rejestrować!
Eneida
© Archeos.pl | O serwisie | Kontakt |
Zamknięcie serwisu Z powodu bardzo małej aktywności utrzymującej się od dłuższego czasu serwis Archeos.pl zostanie zamknięty. Z końcem marca wyłączone zostanie forum, a z końcem maja - to jest: 31 maja 2023 roku - wyłączony zostanie cały serwis. Dziękujemy wszystkim, którzy tworzyli razem z nami ten serwis od 2008 roku. Więcej informacji można znaleźć tutaj