Aztekowie przegrali wojnę z Cortezem (co ma tu Kolumb do rzeczy, nie bardzo się orientuję) nie tyle z powodu koni, broni, czy wzajemnej zawiści, ale... zarazy. Zabiły ich trywialne europejskie choroby, których Indianie wcale nie znali i nie byli uodpornieni. Gdyby nie te choroby, mieliby szansę na przetrwanie.
Może i dla nich to było coś dobrego, jednak w sumie cywilizacja aztecka była na poziomie późnej epoki kamienia (tj. wszystko tworzyli z kamienia - nie umieli wytapiać nawet brązu ani tym podobnych metali) i jej ewolucja społeczna była na bardzo wczesnym stopniu. Na tym etapie i w Europie poświęcano masowo ludzi w ofiarach bogom, jednak z czasem ludzie doszli tu do wniosku, że to nie jest najlepszy pomysł tak z etycznej, jak i gospodarczej strony - po pierwsze, masowe morderstwa są po prostu złe, bo zabijanie ludzi jest z definicji złe, po drugie - większy pożytek z tych ludzi by był, gdyby pracowali i produkowali towary niż gdyby masowo ich rzezać. Innymi słowy: Aztekowie znajdowali się na nieodpowiednim szczeblu ewolucji społeczno-gospodarczej, stąd ich słynne masowe ofiary z ludzi.