Główne cywilizacje > Biografie
Sun Wukong (孫悟空)
(1/1)
Kalontas:
Sun Wukong był jedną z najciekawszych postaci z chińskich wierzeń, będąc najbliższym odpowiednikiem greckich herosów, biorąc pod uwagę jego dziwne losy, sposób przyjścia na świat i nadnaturalne właściwości. A pomyślałby kto o tym, kiedy on jeszcze był na pozór zwykłą małpą... Postać Sun Wukonga ("małpy zrodzonej z nicości") wykazuje wiele podobieństw do indyjskiego Hanumana, choć sam Sun Wukong ma wiele cech, które go odróżniają od tamtej postaci. Po pierwsze, chiński folklor nie mówi o rasie małpo-ludów, tylko o zwykłej - jednej - małpie, która nabrała ludzkich cech. Po drugie, Sun Wukong był postacią dużo bardziej chaotyczną, dopuszczając się takich czynów jak atak na Niebiosa, bo dano mu zbyt niską pozycję... Przypisywano mu zdolności podnoszenia ciężaru ponad ośmiu ton, umiejętność przenoszenia się z miejsca na miejsce poprzez chmury, nawet 54 000 kilometrów w jednym skoku, a także sztukę "72 transformacji" - zdolność dowolnej zmiany kształtu i wyglądu. Jakby tego było mało, potrafił zmieniać własne włosy w swoje klony... Oto przed wami życiorys małpiego króla.
obraz nr 1 ##
PoczątekZ pierwotnego chaosu wyłoniło się wiele rzeczy, które miało duże znaczenie dla świata chińskiej mitologii. Jedną z tych rzeczy był pierwotny kamień, który stał bez ruchu przez całe miliardy lat, aż pewien impuls nagle nim poruszył. W ten sposób z kamienia wyłoniła się dziwna małpa - choć pozornie zwykła, był w niej pewien pierwiastek... odmienności. Owa małpa ruszyła w świat i spotkała cały klan innych małp, z którymi się zaprzyjaźniła. Któregoś razu, za wodospadem przypadkiem odkrył wielką jaskinię. Tak wielką, że mogła pomieścić cały jego klan. Małpy z chęcią zamieszkały w tej jaskinii, a swojego przywódcę nazwali Měi Hóuwáng - przystojnym małpim królem. Nad tymi małpami miał ogromną władzę, jednak pewnego razu na polowaniu został ranny i uświadomił sobie, że mimo tej władzy, nie jest nieśmiertelny. Zostawił więc swój klan i ruszył w poszukiwaniu nieśmiertelności.
Długo podróżował po Kraju Środka i poznawał różne ludzkie kultury i obyczaje. Uważnie przyglądał się ludzkim rozmowom i sposobowi chodu... aż w końcu na podstawie tych obserwacji sam nauczył się ludzkiej mowy i zaczął chodzić w pozycji wyprostowanej. Poznawszy też ludzką kulturę, odnalazł przypadkiem taoistycznego patriarchę Bodhiego. Ten wielki mistrz podobno posiadł wiedzę o przeróżnych praktykach magicznych, dlatego małpa poprosiła go o to, by ten ją nauczał.
Nauki Bodhiego i ich skutekBodhi nie był chętny nauczać małpy swoich sztuk, ale determinacja małpiego króla i wola walki przekonała mistrza, że jest on warty jego uwagi. Bodhi przystąpił więc do przekazywania swoich nauk, i okazało się, że nie popełnił błędu. Małpa ochrzczona wówczas imieniem Sun Wukong stała się jednym z jego ulubionych uczniów, posiadłszy zdolności opisane we wstępnym akapicie tego tekstu. Niestety, chyba małpia natura go zbytnio zwiodła, bo zaczął unosić się dumą nad swoimi osiągnięciami. Bodhi nie mógł tego znieść i wygonił Sun Wukonga ze swojej świątyni. Małpi król przyznał, że bez starego mistrza osiągnie więcej niż z nim.
Żadna z ziemskich broni mu nie odpowiadała, toteż postanowił sobie znaleźć taką, która będzie bardziej odpowiadała jego statusowi. Choć przemierzył Kraj Środka wzdłuż i wszerz, nie znalazł nic, co by go zadowalało - aż usłyszał legendę o kiju zwanym Ruyi Jingu Bang - legendarnym kiju, którego użyto wcześniej do pomiaru głębokości oceanu. Jingu Bang miał potem zdobyć moc uspokajania morza i kierowania jego falami, a jego rozmiar zmieniał się na żądanie posiadacza. Gdy tylko Sun Wukong zbliżył się do tego kija, ten zaświecił się złotą poświatą, potwierdzając że nadszedł jego właściwy posiadacz. Małpa chciała zdobyć kij, ale smoki czterech mórz sprzeciwiły się jego decyzji i zaatakowały go, broniąc swojego artefaktu. Małpi król nie tylko ich pokonał, ale zmusił ich także do wydania kolejnych cudownych artefaktów - czapki z piór feniksa, złotej zbroi łańcuchowej i butów chmur. Wtedy jednak... nadszedł wiek, w którym małpy zwykły umierać. Piekło zażądało jego duszy, a on stanął przed trybunałem, który miał zdecydować o jego dalszym losie. Tutaj Sun Wukong znów zachował się tak nieobliczalnie, jak to tylko możliwe - odmówił oddania swej duszy i skoczył do Księgi Żywych i Umarłych, wymazując z niej imię swoje i wszystkich małp, które znał. Czterej Smoczy Królowie i Władcy Piekieł uznali, że sytuacja jest zbyt poważna i zameldowali o tym niebiosom.
Wojna z NiebemJadeitowy Cesarz zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji, ale uznał że zamiast ukarać Sun Wukonga, da mu pozycję w Niebiosach. Cesarz wierzył, że taka pozycja w końcu nakaże małpie przestrzegać jakiejś odpowiedzialności, jednak najwyraźniej nie znał on małpiego króla i jego podłego charakterku. Sun Wukong przybył z chęcią do Niebios i już zaczął się rozgaszczać, gdy nagle dowiedział się, że nie dostał ważnej pozycji - został zwykłym stajennym. To rozjuszyło małpę, która zaczęła demolować Niebiosa i ogłosiła się "Wielkim Mędrcem Równym Niebiosom". Cesarz nie wiedział, cóż ma z nim począć, ale dla świętego spokoju kazał uznać jego tytuł i nadać mu nową pozycję - strażnika Niebiańskiego Ogrodu. I tu jednak małpi król za długo nie zabawił, gdyż dowiedział się, że - dla uniknięcia chaosu, który zwykle małpie towarzyszył - Jadeitowy Cesarz nie zaprosił go na ważny bankiet, na którym byli wszyscy inni bogowie. Obrażony Sun Wukong skradł brzoskwinie nieśmiertelności bogini Xi Wangmu, pigułki długowieczności Lao Tzu i wino samego Jadeitowego Cesarza. Tak wyposażony, uciekł na ziemię i zaczął gromadzić armię demonów przeciw Niebiosom.
Razem z tą wielką armią przybył pod bramy Niebios i zaczął nierówną walkę. Sto tysięcy wojowników Niebios stanęło przeciwko jego demonicznemu Legionowi i choć pozornie nie miał szans, zaczął wygrywać. Osobiście pokonał najpierw 28 konstelacji, czterech niebiańskich królów, a nawet Nezhę, po czym przyszło mu stanąć twarzą w twarz z Erlangiem Shenem, najlepszym generałem Nieba. Choć walka była zaciekła, Sun Wukong zdołał pokonać i jego, ruszając do tronu Jadeitowego Cesarza, aby go obalić. Dopiero sam Cesarz zdołał przewyższyć małpiego króla w walce, pozbawiając go jego słynnego kija, i uwięził go, zwołując innych bogów na naradę - co zrobić z kłopotliwą małpą. Lao Tzu uwięził go w swoim magicznym kotle kosmicznych energii i próbował go obrócić w magiczny eliksir za pomocą najsilniejszych ogni świata. Niestety, po 49 dniach, Sun Wukong wyskoczył z niego cały i zdrów, jeszcze silniejszy niż przedtem, ze zdolnością do rozpoznawania zła samym wzrokiem. Jadeitowy Cesarz postanowił, że tylko jedna osoba może teraz pomóc - sam Budda.
Budda przybył głęboko zaniepokojony ze swojej świątyni na Zachodzie, ale był już ponad przyziemnymi emocjami, więc wymyślił fortel, jak małpy się pozbyć raz na zawsze. Założył się z nim, że ten nie zdoła uciec z jego dłoni. Sun Wukong na to przystał, ale przed realizacją, skoczył do pięciu filarów Niebios i wypisał na nich butną frazę "Sun Wu Kong, Wielki Mędrzec, Równy Niebiosom". Po tym czynie, wrócił do Buddy, jednak ku własnemu zaskoczeniu, odkrył że owe filary były palcami Buddy - cały czas więc był, mimo tych ogromnych skoków, w dłoni Buddy. Spróbował następnie ucieczki, ale Budda zamienił swoją dłoń w górę, którą postawił na Ziemi i dobrze zapieczętował specjalną mantrą. Sun Wukong został spacyfikowany na dobre.
Wyprawa na ZachódMimo swojej ostatecznej pacyfikacji, najsłynniejszy mit uwzględniający Sun Wukonga miał dopiero nadejść. Otóż po pięciu stuleciach od jego uwięzienia, mnich Guanyin zaczął szukać kogoś, kto pomoże go ochronić podczas wyprawy na zachód, aby odzyskać z Indii buddyjskie mantry. Jedynym, który okazał się być wystarczająco silnym okazał się być nie kto inny, lecz... Sun Wukong. Guanyin wiedział jednak o tym, jak nieprzewidywalna może być małpa i znalazł sposób, by go kontrolować. Dał swojej uczennicy, Xuanzang, specjalną magiczną opaskę na głowę. Wmówiono Sun Wukongowi, że to po prostu prezent dla niego, przez co chętnie ją założył. Problem polegał na tym... że nie da się jej zdjąć. Gdyby się spróbowała, zaciśnie się ona i wywoła nieopisany ból. Zmuszony do posłuszeństwa, ruszył z Xuanzang na zachód.
Wyprawa ta zapewne swojego czasu stanie się kanwą własnego artykułu, gdyż jest całym poematem, zajmującym poczesne miejsce w chińskiej literaturze. Tutaj napiszę tyle, że dopiero ta wyprawa zmieniła Sun Wukonga i udowodniła mu, że są na świecie wyższe wartości niż tylko niesamowita moc. Zaprzyjaźnił się z wszystkimi, z którymi podróżował i nawet nie próbował zdjąć nałożonej mu opaski. Pomógłszy Xuanzang dotrzeć na miejsce i odzyskać sutry, wypełnił swoje ostatnie zadanie i gotów był wrócić do więzienia w górze... i tu spotkało go zaskoczenie. Za swoje oddanie i służbę dobru w ostatecznym rozliczeniu, miał zaszczyt dostąpić nirwany i odejść z tego świata, raz na zawsze, by uzyskać w końcu należną mu boską cześć.
Może i dobrze. Przynajmniej już niczego nie nabroi. ;)
Thor:
Rzeczywiście nieźle nabroił. I podobno w Chinach wciąż go czczą po wszystkim co zrobił. Ja bym nie mógł czcić czegoś co w sumie wyrżnęło pół Niebios.
Kalontas:
Z tym, że on nie jest czczony za wojnę z Niebem, ale za to, co zrobił później - za pomoc dla Xuanzang i późniejsze osiągnięcie nirwany.
Thor:
Chyba wpadłem we własne sidła - skrytykowałem coś czego nie znam na podstawie pozorów mojej własnej kultury. Cóż, ma swoje zasługi.
nm:
bardzo ciekawa historia fajnie by bylo gdyby powstal film
Nawigacja
Idź do wersji pełnej